poniedziałek, 16 czerwca 2014

3. House as the princess

...Jechaliśmy jego autem. Cały czas panowała cisza. Z jednej strony bałam się go, ale prze3cież uratował mi tyłek przed tym ochroniarzem. Wytłumaczył mi do tego, że pomagał już takim dziewczyną jak ja. Ale  skąd wiedziała, że jestem taka jak one. To, że nie miałam pieniędzy mogło wynikać z tego, że np. jestem zbuntowaną dziewczyną, która uciekła rodzicom. Więc moja opinia o nim wahała się i nie mogłam stwierdzić czy jestem już wdzięczna czy raczej się boje i chce uciec jak najdalej. Mimo wszystko dalej siedziałam w tym samochodzie patrząc jak szybko autostradą jeżdżą inne auta. Wpatrywałam się tak i starałam się zapomnieć o tym co stało się w przyszłości, ale gdy tylko wsiadałam do auta czułam, ze historia znów się powtórzy i tym razem umrę również ja.
   Czarne auto w końcu zatrzymało się. Słońce łysnęło czarny, błyszczący lakier odbijając promień. Stanęłam, rozejrzałam się dookoła. Mój pierwszy odruch? Przetarłam oczy z niedowierzanie. Otóż ujrzałam nie jakiś tam dom. Zobaczyłam piękną, dużą, białą wille z wielkimi oknami. Pierwsze skojarzenie to był pałac. Sama księżniczka nie powstydziłaby się tam zamieszkać. Drzwi wejściowe..przecież to tylko drzwi, a robiły wrażenie. Były ogromne, w dziwnym odcieniu brązu, a przed nimi dwie kolumny. Naprawdę pałac. To może nienormalne, ale ten dom miał taki ładny kształt. I te biel...pięknie komponowała się z czarnym jak węgiel dachem. Mimo tego widoku i tak najpiękniejszy był ogród. Taki zielony i kolorowy. Trawka była ładnie przystrzyżona. Kwiaty pachniały i mój nos cały czas mógł zachwycać się pięknym zapachem. Małe drzewka, których korony drzew lekko uchylały się ku ziemi, cudnie ozdabiały ogród. Do tego te krzaczki. Jak w bajce. Wycięte w różne kształty. Naprawdę wyglądało to baśniowo.
   Mężczyzna lekko szturchną mnie do przodu. To było naprawdę dziwne. Przecież umie mówić a wyłącznie wykorzystywała gesty. Mimo wszystkich moich wahań, szłam teraz pewnym krokiem do przodu. Czemu? No przepraszam, ale jestem tylko dziewczyną. Nie ważne w jakich warkach zostałam wychowana. Wszystko co jest duże i się świecie hipnotyzuje mnie,a moja uwaga zwraca się tylko ku tej rzeczy. Tą rzeczą była ta willa.
   Weszłam do środka. Nawet nie wiecie jak wszystko było pięknie dopasowane. spojrzałam na dłonie mężczyzny. Nie był żonaty. Wtedy pomyślałam, że to przez jego nieśmiałość. Wiecie to trochę było dla mnie przerażające. Facet po 40 chce mi pomóc. W sumie to nawet nie wiem jak. Jego dom, otoczenie domu wygląda jakby jakaś mądra kobieta siedział godzinami nad jego planowanie. I ten porządek. Może ma sprzątaczkę? Stać go na to.
-Przepraszam czy mogę spytać...to znaczy, czy może pan mi to wszystko wytłumaczyć?-Nie byłam niczego już pewna. Już się pogubiłam. Może był nie śmiały, albo miał coś do ukrycia? Tyle zagadek.
-Drogie dziecko, usiądź-wskazał na białą, skórzaną kanapę. Jeśli zapytacie, tak wszystko było albo białe albo szare. Razem tworzyło coś nowoczesnego.-Otóż, po tym jak wyglądasz- przekręciłam oczami. Nie powinien mimo wszystko mnie oceniać.-...stwierdziłem, ze masz problem. Ja zajmuje się takimi dziewczynami. Daje im pracować we własnej firmie i dzięki temu zarabiają. Przez ten czas kiedy pieniędzy mają zbyt mało mieszkają w jednym z pokoi w tym mieszkaniu. Chce ci pomóc. Chodzi mi tylko o to- i wtedy rozwiał wszystkie moje wątpliwości. maił dar. Dar pięknego wygłaszania tego co myśli. Jego głos działał jak hipnotyzer. Chciało się go po prostu słuchać.
    Zaprowadził mnie do pokoju, w którym  miałam spędzić parę miesięcy, może rok. Był również cudowny. Boże, wszystko było takie piękne. Pewnie już tyle rzeczy wychwaliłam. On zostawił mnie tam. Ułożyłam się, na jakże wygodnym łóżku. Było mięciuteńkie, że mogłabym już z niego nie wstawać. Jednak postanowiłam przeszukać szafki. Wiecie, tak z czystej ciekawości. Na pierwszy ogień poszła szafka nocna przy łóżku. Zabawne co w niej znalazłam. Liścik. ,,Nie ufaj mu". Gdy tylko to przeczytałam roześmiałam się. Mu? Mężczyźnie, który mało mówi, chce mi pomóc, mieszkam u niego i do tego ma dobry gust. Czemu miałbym mu nie ufać? Na tym postanowiłam zakończyć dzień. Zdjęłam ciuchy i założyłam ta piżamę, którą mi kupił. Liścik zostawiłam na szafce śmiejąc się z niego. Pierwsza myślą było, że właśnie on to zrobił. Może miał coś w sobie z żartownisia. Na tym skończyłam swoje rozmyślanie, bo zasnęłam.
_______________________________________________________________________________
Dziś tak krótko opoisowo :)
Co oznaczał liścik?Czy powinna wziąć go pod uwagę. Przekonacie się w 4 rozdziale .                
                 
   

czwartek, 12 czerwca 2014

Informacja

Otóż w tym tygodniu nie mam czasu więc w poniedziałek sprawdźcie czy jest rozdział bo teraz się nie pojawi :( . Mam pełną głowę, ale nie mam czasu. Szkoła i te sprawy. Przepraszam :(

środa, 4 czerwca 2014

2.Who are you?

 Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach zapraszam na TT stworzonego specjalnie na ta ,,okazję"

 {KLIK} 
______________________________________________________________________________

,,Ale to nie film, to życie i trzeba zapłacić za podjęte decyzje" _______________________________________________________________________________
Spałam spokojnie pod drzewem. Nagle moje ciało odczuło delikatny dotyk jakby jakaś łza kapnęła na mój łokieć, potem kolejna, aż w końcu zbudziła mnie. Mimo wszystko to nie był płacz człowieka, to niebo płakało. Deszcz na początku lekko kropił,a potem zamienił się w ulewę. Drzewa na polanie zaczęły kołysać się w prawo i lewo, jakby zaraz miały się złamać w pół. Śmieci wyrzucone przez ludzi, latały w te i we wte, a trawa składała pokłony przede mną. Nagle usłyszałam grzmot. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam szare wręcz czarne chmury nad moją głową. Po pewnym czasie jakby biała wstęga przecięła je na pół odkrywając kawałek ciemnego jak one nieba. Od razu odeszłam od drzewa, gdyż nadciągał burza i to nie byle jaka. Zapowiadało się na niezły wicher. Zaczęłam iść przed siebie, a wiatr rozwiewał moje ciemne włosy w taki sposób, że nic nie widziała. Sweter, który miałam na sobie leciał do tyłu co wyglądało jak peleryna superbohatera. Szłam ledwo, bo pod prąd wiatru. Nagle usłyszałam mocny grzmot, odwróciłam się za zapachem spalenizny. Drzewo pod którym wcześniej smacznie spałam, jak niemowlę, teraz plunęło. Jak bardzo się wtedy cieszyłam, że odeszłam od niego.
   Przez całą pogodę dzień wyglądał jak wieczór, a moje fryzura jak mop nasiąknięty wodom. Wszyscy byli pozamykani w domach,a ja musiałam iść przed siebie. Było mi zimno z każdą chwilą coraz bardziej, ale musiałam dojść do jakiegoś schroniska. Chciałam się położyć na wygodnym łóżku, a nie an pniu. Idąc tam zdawałam sobie sprawę, że nie mam nic więcej oprócz 5 dolarów zgniecionych i schowanych gdzieś głęboko w mojej torbie.
    Idąc tak ciemną ulicą, na której nie ma żywej duszy można dużo przemyśleć. Myślałam, cały czas o wczorajszym dniu. O tym jak tata mnie wykorzystywał przez tyle lat i o tym co teraz robił, czy myślał o mnie tak jak ja o nim. Chociaż wyrządził mi wielką krzywdę, nadal pamiętałam go, jako szczęśliwego prawdziwego moje ojca i mimo wszystko martwiłam się co beze mnie zrobi . Wiecie, wszystkie obowiązki matki przejęłam ja. Gotowanie, sprzątani, prasowania itd. Nawet deszcz mi nie przeszkadzał, szłam w zamyśleniu, a on tak jakby znikł.
   W końcu doszłam do jakiegoś schroniska. Prawda mogłam iść do hotelu, ale tam jest za drogo, a ja chce tylko jedną noc, potem czegoś poszukam, lub znów zasnę pod drzewem. Miałam zamiar znaleźć prace, a potem pomyśleć o jakimś najmniejszym pokoju do wynajęcia.
   Stałam przed schroniskiem dłuższą chwile zastawiając się, czy to dobry pomysł tam wejść. Nie maiłam pieniędzy, chyba  że liczyć zgnieciony banknot  5 dolarowy. Mimo wahania weszłam do środka. Najpierw poprawiłam strój, włosy, a potem poszłam w kierunku recepcjonistki.
-Przepraszam, ile kosztuje wynajęcie pokoju na jedną noc- spytałam cichym głosem, nadal nie pewna swojej decyzji. Bałam się jaka kwotę za chwile usłyszę. I dobrze, że się bałam.
-50
-Przepraszam ile ? - zakrztusiwszy się.Nie było mnie stać, ale wzięłam ten klucz poszłam do tego pokoju a władało mną uczucie niepewności. Co aj jutro zrobię? To pytanie zadawałam sobie całą drogę do pokoju. Normalni ludzie jeżdżą windami, wybrałam schody  by mieć więcej czasu na przemyślenie, przecież mogłam się wycofać. Mogłam, ale tego nie zrobiłam. Poszłam tam na górę usiadłam w pokoju i położyłam się na łóżku.
   Było dopiero południe, a ja nic nie jadłam. Plusem było to, że był tu darmowy bufet. Od razu do niego podeszłam. Zrobiłam sobie kanapkę, a parę rzeczy wsadziłam do torebki. Kradzież? Nie, przecież był w liczony do kwoty razem z pokoje. Tylko, ze ja nie miałam tej kwoty. Znów targało ze mną uczucie, którego nie mogłam określić. To nie była niepewności, to coś znacznie gorszego. Wyrzuty sumienie? Być może.
   Do końca dnia nic ciekawego się nie działo, do puki nie nadszedł dzień zapłacenia pieniędzy. Siedziałam na łóżku i myślałam. Już miałam wyskakiwać przez okno, ale chce jeszcze żyć. Miałam się wymknąć. Na to nie było szans ochroniarz stał i pilnował wyjścia. Przez chwile zastanawiał się czy to naprawdę schronisko czy hotel. Może było bardziej w podobnie do hostelu, ale na szyldzie pisało schronisko. Pomyślałam o wentylacji, wcisnęłabym się, ale to nie film to prawdziwe życie i trzeba zapłacić za podjęte decyzje. Zeszłam na dół.
   Byłam już na dole, stanęłam przy pani ubranej w granatową ołówkową spódnice. Wyjęłam te 5 dolarów, a ona spojrzała na mnie jak na idiotkę. Jeszcze nikt na mnie tka nie patrzył. Jej wzrok przebiegł mnie całą czułam się taka beznadziejna. Jej oczy powędrowały od czubka mojej głowy w dól i  z powrotem, a ja ? Nie miałam pomysłu co zrobić. Czekałam, aż się odezwie.
-Dziewczynko, ty chyba sobie żartujesz. Gdzie reszta?- powiedziała dość mile, ale z taką pogardą w głosie, a jej oczy wskazywała na to, ze traktowała mnie jak z niższej półki. W sumie tak było.
-Nie mam
-Płacisz, albo wzywam ochronę- jednak była bez serca. Nie widzi, że nie mam walizki, jestem cała przemoknięta i daje jej 5 dolarów i nie mam więcej. Duży murzyn stał już za mną. Był ogromny. Nie jedna osoba by się go wystraszyła. Łza spadłą z mojego oka. Błękitna kropla spłynęła po moim policzku w dół kapiąc na mój łokieć, tak samo jak wcześniej łza nieba, która miała mi jakby coś do przekazania.Wiecie to tak jakby moja matka płakała, że właśnie tak skończyłam. Ona mnie bardzo kochała, zawsze chciała dla mnie jak najlepiej. jeszcze pamiętam jej mocne uściski, jej włosy zawsze przykrywały mi twarz, ale i tak je kochałam. Były takie miękkie, było  po prostu jej.
-przepraszam, zostawcie ją- odezwał się niski ton głosu. Zwróciłam głowę w jego stronę i ujrzałam pana w po 40 z dość długimi włosami jak na mężczyznę. Miał małe, kasztanowe oczy i dwa kolczyki w uszach. Był ubrany w garnitur, który dodawał mu elegancji. Widać, ze był nieźle nadziany, ale czego chciał ode mnie? Kim był?
   Najlepsze było to, że podał się za mojego ojca po czym zapłacił za mnie i wyprowadził z budynku. Nie odzywał się do mnie. Kazał mi tylko iść obok siebie. Spoglądał co chwile an moją twarz, ale nadal nic nie mówił. Tak jakby nie umiał, choć wcześniej słyszałam jego męski głos. Szliśmy, aż nagle ujrzałam najpiękniejsze auto jakie mogły zobaczyć kiedykolwiek moje brązowe oczy. Kazał mi wsiadać,ale ja się bałam nie wiedziałam czy mogę, ale co maiłam zrobić? Zapłacił za mnie , uratował część mojego życia.
   Jechaliśmy atutom. Przez zaciemnioną szybę, mogłam zobaczyć najmodniejsze sklepy w jakich nawet nie śniło mi się kupować. Moje źrenice powiększyły się, a szczęka lekko opadła w dół. W końcu samochód zatrzymał się i wiecie co weszłam z tym panem do sklepu i dopiero wtedy dowiedziałam się kim jest i czego ode mnie chce. Była to miła rozmowa, takiego tatę to ja mogłabym mieć.
-A więc pewnie nie wiesz dlaczego tu jesteś? Otóż pomagam takim dziewczyna jak ty wyjść na prostą. Widzę, że nie masz gdzie mieszkać i widzę, ze nie masz ubrań. Najpierw coś ci kupimy, potem pojedziesz do mojego domu mam już jakiś pokój. Jutro zaczniesz pracować w mojej firmie.
   Myślałam, ze los się do mnie usmiechnoł. Szkoda, że wtedy nie wiedziałam co to za ,,firma". Wtedy byłam w niebo wzięta. Lecz czar szybko prysnął. Już kolejnego dnia dowiedziałam się, ze los mnie nienawidzi.
__________________________________________________________________________________
Dzisiaj tak nudno, ale musiałam zrobić jakby wstęp  do kolejnego rozdziału.
Za 5 komentarzy następny rozdział
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ.                                  

poniedziałek, 2 czerwca 2014

From now on everything will change

,,Najlepiej zachować zimną krew i nie płakać, tak to dobry pomysł"
_____________________________________________________________________________________
   Siedziałam nad moją jak dotychczas ulubioną książką pod tytułem ,,Ostatnia łza". W pewnym sensie opisywała moje życie. Miałam założone okulary i sweter. Wcale nie mam wady wzroku, ale moja mama kiedyś powtarzała mi, że inteligentnie w nich wyglądam. Na tom myśl uśmiechnęłam się sama do siebie. Pomyślałam wtedy ,,Głuptasie i tak cię nikt nie widzi". 
   Spojrzałam na zegarek. Wskazywał już 23, a ojca cały czas nie było w domu. To bardzo źle wróżyło. Od ukończenia moich 13 lat bywało tak często. Odłożyłam książkę na bok, a wszystkie wspomnienia ożyły we mnie. Jeszcze pamiętałam siebie jako szczęśliwe dziecko zajadające się truskawkami, które tak bardzo kochałam, aż cały kolorowy widok słodkiej dziewczynki z uśmiechem rozmazał się pokazując szarą rzeczywistość, dzień, w którym moje życie zmieniło się o 180 stopni. Dokładnie pamiętam datę. Czwartek 27 maja. Jadę sobie z rodzicami do cioci, która mieszkała nie daleko nas. Moi rodzice strasznie się wtedy kłócili, a mój młodszy brat płakał. Pamiętam, że wpatrywałam się wtedy w krople po deszczu spływająca po szybie nie zdając sobie sprawy co się za chwile stanie. Wtedy ta 13-nastoletnia dziewczyna uniosła głowę by zobaczyć dlaczego krzyk jej mamy zamienił się w pisk. Tak, miałam wtedy tylko 13 lat i nie zdawał sobie sprawy co się dzieje. Auto wpadło w poślizg. Mama krzyczała ze strachu, tata manewrował kierownicom, a mój brat dziwnie umilkł i przyglądał się wszystkiemu zresztą tak samo jak ja. I gdy wszystko już miało minąć poczułam silne uderzenie i krzyk mojego taty ,,Jasmine wychodź z samochodu i weź brata". Wszystko mnie bolało, ale przynajmniej wiedziałam co się dzieje, już odpinałam swój pas, aż tu nagle zobaczyłam najgorszy widok jaki mogłam zobaczyć. Nawet nie wiecie jak to trudno zobaczyć własną matke, która jest blada, jej głowa opiera się o pulpit samochodu, a z jej czoła kapie krew. Wiedziałam, że nie żyje. Przez to wszystko zapomniałam o bracie. 5-letni Jaxon zostałam tam sam, nie wiedząc, że zaraz skończy jak mama. Wyszłam z samochodu jako pierwsza i jedyna. Usiadłam na jakiejś górce i płakałam co mogłam zrobić. Oczywiście mogłam iść otworzyć te drzwi, ale wiecie co? Pomyślałam o tym wszystkim po całej sprawie. Nagle przez łzy ujrzałam rozmazany obraz mojego taty, który kulał na lewą nogę. Dziwne prawda, że pamiętam każdy szczegół. Podszedł do mnie i spytał tylko gdzie brat. Zarzuciłam tylko ramionami by dalej pogrążyć się w bezcelowym i nikomu niepotrzebnym płaczu, ale musicie mnie zrozumieć. Już wtedy wiedziałam, że moja mama już nigdy mnie nie przytuli i powie ,,wszystko będzie dobrze". Ojciec podbiegł do drzwi by otworzyć Jaxona, nie zdążył. Musiał uciekać, bo auto wybuchło.
   Od tamtej pory wszystko stało się inne. Przede wszystkim tata. Ten wysoki, przystojny mężczyzna, który chciał wszystkiego najlepszego dla rodziny dla mnie zmienił się w potwora bez uczuć, w pijaka, który niszczył mi życie ile kroć przyszedł do domu pijany. Ten wypadek, ta śmierć jego żony, syna doprowadziła do totalnego załamania. Zniszczył siebie. Jeszcze przed pogrzebem myślałam, że razem ja i on damy sobie rady, lecz to trochę zadziałało jak domino. On się stoczył, a przez niego ja. Upadek za upadkiem. Po pewnym czasie od pochowania mamy i brata chodził do baru. Oczywiście pił. Z każdym tygodniem coraz więcej. Wpadł w złe towarzystwo. Wcześniej nabijał się z tych osób, że ona ma lepiej bo ma nas, że nigdy by nie stał pod sklepem i nigdy by nie pił. Rozumiem, że już nie ma ,,nas", ale ma mnie. Wtedy to ja potrzebowałam mamy, a skoro jej nie było powinien być on, ale tata zginął jakby razem z matką w tym wypadku. Tak jakby mama zabrała go ze sobą zostawiając tą złom stronę na ziemi, przy mnie. 
   Już nie chodziło o to, że pił. Starałam się ignorować to, że wracał o 5 nad ranem przewracając się i zrzucając różne rzeczy. Wtedy zawsze kład się spać, a ja płakałam sobie po cichutku do poduszki, ale kiedy skończyłam 16 lat wszystko się pogorszyło. Nie wiem co się z nim stało, ale nikt wcześniej nie pomyślałby, że właśnie on zacznie molestować swoją córkę. Wiecie jka się po tym zawsze czułam? Ohydnie, czułam, że jestem nie potrzebna, albo stworzona tylko i wyłącznie do tego. Później gdy tylko mnie dotknął zwyczajnie w rękę przez przypadek zaczynałam płakać, bo przed oczami miałam ten ohydny obraz. 
   Teraz mam 18 lat. I wiecie co? Nic. Bo właśnie nic się nie zmieniło. Teraz znów go nie ma, potem przyjdzie i znów mi to zrobi. Czemu nie ucieknę? Mimo tego, że pije to pracuje, a ja nie. Jakbym uciekła nie maiłabym pieniędzy, a bez nich co bym jadła gdzie mieszkała? Przyjaciele? Szkoda, ze mi ich brak. Kiedy poszłam do gimnazjum zaczęli spostrzegać mnie jako dziwną depresantkę, albo ćpunkę. Rozumiem, że czasem na moich nadgarstkach pojawiały się blizny, ale od czasu do czasu musiałam to zrobić. Spokojnie już mi to przeszło z czasem zrozumiałam, że to głupie i w ogóle nie potrzebne. A więc pozostało mi tylko przeżywanie tego zawsze od nowa. Najlepiej zachować zimną krew i nie płakać, tak to dobry pomysł. 
   Moje rozmyślania przerwał znajomy mi jazgot. Mój tato dzisiaj szczególnie był spity, więc to nie mogło skończyć się inaczej, jeśli wiecie o co mi chodzi. Po paru sekundach usłyszałam swoje imię. Kazał mi zejść na dół. Nie zeszłam oczywiście. Chciałam już zamknąć drzwi, ale zapomniałam, że ojciec po ostatniej awanturze wyrwał zamek. Więc mogłam tylko nasłuchiwać jego koślawych kroków idących po schodach do mojego pokoju. 
   Już widziałam go przed sobą. Śmierdziało tak straszniej alkoholem, ale idzie się przyzwyczaić. Ten zapach można czuć często w moim mieszkaniu.
-Klękaj-powiedział tylko, pewnie spytacie się czemu się nie bronie. Otóż mój ojciec za nieposłuszeństwo mnie katował, czasem, aż tak bardzo, że nie mogłam na drugi dzień iśc do szkoły. Jednak poczułam, że tej nocy wszystko musi się zmienić musi. Nie miałam już sił. Nie chciałam tego robić.
-Nie!-krzyknęłam i zaczełam zbiegać w dół po schodach. Miałam przewagę bo on był pijany a ja byłam dobra w sporcie szczególnie w biegach. Już byłam przy drzwiach. Chciałam je otwierać, lecz rozum podpowiadał mi, żebym coś wzięła. Obok leżała torba. Pobiegłam do kuchni wziełam cos z lodówki i nadsłuchiwałam kroki taty. Bełkotał coś w stylu i tak nie uciekniesz, a ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem. Już pewna swego dobiegłam do drzwi, a on stał przy wejściu na schody. Byłam pewna, że wygram ten pojedynek, złapała klamkę i ...zamknięte. Nie mogłam w to uwierzyć, a on? On się śmiał. Nawet nie wiecie jak się wtedy bałam. Cała drżałam. Nie wiedziałam co mam zrobić. On się zbliżał, nadal tak jakoś powoli jakby los dawał mi drugą szanse. Bo tak właśnie było, dał. Zobaczyłam, że okno w kuchni jest otwarte. Byłam dość wysoka, pomyślałam, że uda mi się tam wdrapać. Wyjść jakoś. Bez dłuższego namysłu zaczęłam biec, a ojciec nadal się śmiał i podśpiewywał cos pod nosem, a ja wykorzystując to, ze jest tak pijany, że nawet nie wie co się dzieje wyskoczyłam. 

   Poczułam to powietrze i wiecie zdawało się, że pachnie wolnością. Zaczęłam iść spokojnie zmachana nawet nie wiem czym. Jednak moja ucieczka się nie zakończyła. Zaczął zamną krzyczeć, a ja zaczęłam biec, on w sumie też chociaż nie wiem czy można nazwać to biegiem. 
   Po jakiś 15 minutach ucieczki byłam ... w sumie to nie wiem gdzie byłam. Jedyne co oświecało ulice to lampy. Nie znałam tej okolicy. Więc szłam lekko zmarznięta do przodu z nadzieją, że następny dzień się do mnie uśmiechnie i zacznę żyć na nowo. 
   Zobaczyłam jakąś polankę. Podeszłam tam. Usiadłam pod jakimś drzewem patrząc się daleko przed siebie i wyobrażając sobie co właśnie robi mój tata. Wiecie tak gdzieś głęboko w sercu bardzo głęboko miałam nadzieje, ze się tym trochę przeją, że mnie nie ma. Wiem, wiem jestem głupia. Zsunęłam się, podłożyłam torebkę pod głowę i zamknęłam oczy wyobrażając sobie lepsze jutro i modląc się o przynajmniej miły dobry sen.
__________________________________________________________________________

Dziękuje wam za przeczytanie
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
z racji, że zaczynam prosiłabym o dodanie się do obserwatorów.